21 cze 2014

15. Chapter


No One Pov

Justin będąc w środku szpitala skierował się bezpośrednio w stronę windy. Nacisnął przycisk po czym włożył ręce w kieszenie spodni. Czekając na windę przyglądał się swojemu odbiciu na drzwiach kabiny. Jego włosy były w bałaganie, oczy lekko podkrążone a mięśnie szczęk mocno napięte. Bieber niecierpliwie stukał noga o marmurowa podłogę szpitala 'ile kurwa można czekać na tą cholerna windę' pomyślał.

Już chciał zrezygnować i ruszyć w stronę schodów kiedy drzwi windy otworzyły się ukazując Davida a także rodziców Isabell.

Justinowi momentalnie zaschło w ustach, Bał się odezwać ale musiał w końcu się z tym zmierzyć.

Odchrząknął zwracając tym uwagę rodziny Rose.

- Dobry wieczór pani Grace, panie Olivierze. - Przywitał się.

- Witaj Justinie, ale ten wieczór nie jest dobry tak jak żaden z tych które nastąpi po nim ani dla nas ani dla ciebie.- Odpowiedział Olivier, ojciec Belli.

- Przeprasza, wiem... - westchnął.

Wyciągnął ręce z kieszeni spodni po czym przetarł nimi twarz.

- Szczerze to nie wiem co mam powiedzieć, po za tym że to moja wina. - Dodał załamany.

- To nie twoja wina Justin. - Wtrąciła matka Isabell.

- Nikt nie mógł tego przewidzieć. - Pocieszała Biebera, chociaż jej samej potrzebne były słowa pociechy ponieważ jej serce pękło ponownie jak 18 lat temu kiedy musiała ją oddać.

- Nie musi pani tego robić, te całe słowa otuchy abym czuł się lepiej, Isabell powinna mieć ochronę 24h nawet w szkole, cholera zawaliłem, nie wiem czy kiedykolwiek sobie wybaczę. - Pokręcił głową.

- Teraz nie jest na to czas Justin, co się stało to się nie od stanie, najważniejsze że mamy naszego 'motylka' z powrotem. - Odezwał się Olivier. - Teraz wiemy że ten kto to zrobił nie cofnie się przed niczym. - Dokończył.

Justin spojrzał na całą rodzinę Rose. Grace miała czerwone i podpuchnięte oczy od płaczu, zawsze elegancka teraz wyglądem nie przypominała tej kobiety.

Miała ubrane zwykle jeansy i beżowy kaszmirowy sweter, jej włosy były w nieładzie a  jej twarzy była bez grama makijażu. Olivier jak zawsze był w swoim czarnym garniturze od Armaniego. Chociaż jego twarz nie pokazywała żadnych emocji, jego oczy mówiły wszystko.

 David nie wypowiedział ani jednym słowem, stał w tyle ze spuszczona głową, chociaż nie widział jego twarzy Justin domyślił się że płacze,dźwięk podciągania nosem odbijał się w jego bębenkach. Można było by pomyśleć ze David jest miękki i zachowuje się jak cipka ale tak na prawdę jest jednym z najlepszych ludzi Justina. Teraz młody Bieber wie że syn Oliviera zrobi wszystko dla swojej siostry aby była szczęśliwa i chroniona.

- Czy Isabell jest w porządku?. Co powiedział lekarz?- To były dwa konkretne pytania które ciążyły mu podczas podróży do szpitala.

- Twój wujek się nią zajął, nie chcemy mieć policji teraz na głowie. Jej stan jest ciężki ale stabilny. - Westchną pan Rose.

- Dziękuje, muszę ją zobaczyć, nie wytrzymam ani minuty dłużej.

- Powiedział Justin. Chciał już wejść do windy ale został zatrzymany prze rękę Oliviera.

Bieber spojrzał nie jasno na niego marszcząc czoło.

- Muszę cię ostrzec za nim tam pójdziesz. Ten widok nie jest coś co chciałbym pamiętać.. - Zatrzymał się po czy zaczął kontynuować. - Isabell nie wygląda jak ona, jej twarz wygląda jakby była potrącona przez samochód. - Dokończył łamiącym się głosem. Justin stal oniemiały. Czy on jest gotów na to co ma tam zastać? Czy będzie w stanie kontrolować swój gniew? Czy będzie w stanie trzymać ma wodzy swój temperament aby nie na bić czyjeś twarzy,chcąc dać upust swojej złości?



Justin po krótkiej rozmowie z rodzicami Belli wszedł do windy, był nadal zdenerwowany ale był też wdzięczny że nie został znienawidzony przez rodzinę jego 'motyla'.

Justin dokładnie pamięta te dni kiedy jego matka opowiadała mu o dniu kiedy po raz pierwszy zobaczył Isabell.

Miał za ledwie 4 lata a Isabell skończyła w tym czasie swój drugi rok życia.

Ich rodzice przyjaźnili się od czasów ich młodość, Justin pamiętał jak matka chodziła po domu przez tydzień podekscytowana tym aby zobaczyć swoja przyjaciółkę a wraz z nią jej syna który był w wieku Justina i dziewczynkę o dwa lata młodszą. On sam był ciekawy a zarazem szczęśliwy aby mieć nowego przyjaciele z którym mógłby bawić się swoimi nowymi samochodzikami. Więc kiedy nadszedł dzień na który wszyscy w domu czekali Justin niecierpliwie stał przy oknie w salonie wypatrując samochodu...

Ding

Justin ocknął się ze swoich myśli na dźwięk który uświadomił mu że jest na miejscu, teraz dzieliły go metry od Isabelli.

Zrobił kilka kroków po czym zatrzymał się i oparł placami o pobliską ścianę.

Oparł głowę wracając do wspomnień kiedy to wszystko się zaczęło.

*Wspomnienie*

- Mamo, tato przyjechali.- Zeskoczył z okna uradowany Justin. Wreszcie miał mieć przyjaciela w swoim wieku aby mógł się bawić mimo że nie był jedynakiem a jego młodszy brat był w swoim pokoju na popołudniowej drzemce.

- Justin kochanie nie krzycz bo obudzisz brata.- Upomniała Pattie swojego synka podchodząc do niego. W tym czasie rozbrzmiał dzwonek uwieńczając oczekiwania ich wszystkich.

Kiedy podbiegł do drzwi przy których stał już jego ojciec witającego się z jakimś panem a za nim stała kobieta z małym chłopcem u jej boku.

Justin podszedł bliżej po czym zauważył że ładna pani trzymała coś różowego na rekach, zafascynowany tym co to jest podszedł bliżej i ujrzał najpiękniejszą lalkę jaką w swoim krótkim życiu widział. Teraz Justin nie chciał nowego przyjaciela do zabaw, chciał to co ta pani tuliła do siebie.

Po obiedzie młody Bieber nie chętnie odszedł od stołu, proszony przez rodziców aby pokazał Davidowi swoje nowe samochody. Bał się że kiedy wróci ta pani zniknie razem ze ślicznym zawiniątkiem. Po krótkiej zabawie chłopcy zeszli na dół do salonu do swoich rodziców.

Justin usiadł przy swoje matce a jego nowy przyjaciel przy własnej. Czteroletni Bieber jak zwykle nie mógł oderwać swoich oczu od małej istotki która wielkością przypominała jego młodszego brata Jaxona. Nie zwracając na wszystkich podszedł do młodej pani i spojrzał na małą dziewczynkę, która miała otwarte oczki i intensywnie wpatrywała się w nowego przybysza swoimi pięknymi niebieskimi oczami. Justinowi zaparło dech w piersiach po czym musnął paluszkiem policzek pięknemu motylkowi. Była śliczna jak motylki a jej oczy niebieskie jak ocean.

Justin cofnął się i podbiegł do mamy po czym zaczął szeptać jej do ucha.

 - Czy mogę ją zatrzymać. - Zapytał wskazując palcem na malutką Isabell.

Pattie spojrzała na syna tak jak reszta towarzystwa z otwartym ustami po czym zaczeli się śmiać z bezpośredniości młodego Justina.

- Synku wątpię że Grace będzie chciała oddać swoją córeczkę. - Powiedziała spokojnie i dosadnie. Justin nie był rozpieszczonym dzieckiem wiedział co mu wolno a co nie.

Westchnął  zajmując swoje poprzednie miejsce. Nie minęła nawet minuta jak Justin pociągnął swoją matkę za sukienkę sygnalizując że chce coś powiedzieć jej na ucho.

- Proszę mamusiu, będę o nią dbać. Nie będę chciał już żadnych zabawek, chcę tylko ją proszę,proszę. - Błagał, Pattie westchnęła spoglądając na syna a następnie na rozbarwioną Grace i Oliviera.

Wiedziała że chcą grać dalej ta cała sytuacja była naprawdę dość zabawna.

Jej syn nigdy nie był tak uparty na to co chciał aż do teraz.

- Justin a co zrobisz jak Isabell nie będzie już taka mała jak teraz, nie będziesz już chciał się nią opiekować. - Stwierdziła.

 Justin wstał na równe nogi i gorączkowo pokręcił głową ...te słowa które wypowiedział zaskoczył każdego. - Będę się z nią ożenić, z moim pięknym motylkiem - Powiedział z dumą.

 *Koniec wspomnień*

Justin uśmiechnął się. Za każdym razem kiedy matka opowiadała mu to, to wspomnienia wracały mimo że miał zaledwie 4 lata nie mógł zapomnieć jej przenikliwych  jak ocean oczu.
Kto by pomyślał że los doprowadzi go tutaj do szpitala, zawsze był myśli że to Isabell będzie odwiedzała go  a nie na odwrót.  Wstał na równe nogi i ruszył do sali gdzie leży jego Bella, pobita i bezbronna podatna na każde zło czyhające za murami szpitala. Ale tym razem Justin nie pozwoli aby to się powtórzył, znajdzie zdrajcę i znajdzie osobę odpowiedzialną za stan jego 'pięknego motyla'. A kiedy to się już stanie... niech bóg ma go w swojej opiece bo nie zawaha się zabić za dokonanie zamachu na kogoś z rodzinie Bieber lub jego przyjaciół tym bardziej na kobiecie która jest najważniejszą osobą dla Justina Bieber'a.

Strzeż się bo nie wiesz kiedy cię znajdzie A kiedy to się już stanie módl się do Boga o pokutę i szybką śmierć.

________________________________________________________________________________

Hej miśki!!!!!!!!!!!!!!
Jestem z nowym rozdziałem, tak jak obiecałam!! ;)
Mam nadzieję że się podoba ;P

Nie będę się rozpisywać za dużo .. bo w sumie nie wiem co napisać lol
Napisałam jak Justin spotkał po raz pierwszy Isabell ( czyż nie było to słodkie)? :D
Justin już był zaborczy w stosunku do Isabell jako mały chłopiec haha ale to i tak urocze :)

No więc ja mam już wakacje!!!!! ( wcale się nie chwalę)
Muszę się przyznać że miałam blokadę i nie mogłam nic napisać a jak już miałam ...to był natłok myśli i nie mogłam tego zebrać do kupy :/
Kryzys jeszcze nie minął ale jest już lepiej :D
Szczerze nie jestem dobra w scenach gdzie ktoś leży w szpitalu itp ale postaram się to napisać jak najlepiej umiem :)
                                              (mogą być błędy)

Do następnego!!!
E&C
#muchlove


czytasz=komentujesz