27 lut 2014
8. Chapter
Isabell Pov
Boże ale zrobiłam z siebie idiotkę. Nie mogłam zrobić lepszego pierwszego wrażenia. Cholera muszę wziąć się w garść i przestać o tym myśleć bo zwariuje i nie znajdę sekretariatu.
Znalezienie sekretariatu zajęło mi 10 minut. Weszłam do pomieszczenia, gdzie za biurkiem siedziała starsza pani z siwymi włosami, na nosie miała okulary z czerwonymi oprawkami które były dość twarzowe jak na jej wiek.
Gorączkowo przebierała w papierach, nie chciałam przeszkadzać bo widać było że czegoś bardzo pilnie poszukuje. Odchrząknęłam zwracając tym swoją uwagę, kobieta natychmiast przerwała poszukiwania i spojrzała na mnie. - Bardzo przepraszam że pani przeszkadzam, ale jestem tu nowa i chciałbym mój plan zajęć na ten semestr. - Powiedziałam grzecznie. Starsza pani uśmiechnęła się do mnie.
- Ależ skąd skarbie nie przeszkadzasz, pewnie jesteś Isabell Rose, bardzo miło mi ciebie poznać kochanieńka, nasza uczelnia jest szczęśliwa mieć taką uczennicę jak ty. - Powiedziała radośnie po czym otworzyła dolną szufladę biurka wyciągając kartkę, która po chwili znalazła się w mojej dłoni.
- Zaraz przyjdzie ktoś kto pomoże tobie dostać się na zajęcia, wiem że można się tutaj zgubić. - Zaśmiała się.
- Tak, ma pani rację.- Przyznałam. Rozmawiałyśmy przez jakiś czas, dowiedziałam się że zna mojego brata i bardzo go lubi a także czego nie chciałam wiedzieć to tego ze mój ojciec Olivier Rose jest dyrektorem i właścicielem tej szkoły. Co za ironia a już myślałam że nie będę kontrolowana, moje marzenie o tym pękło jak bańka mydlana.
Jest w mafii a także jest dyrektorem uniwersytetu? Boże chce mi się śmiać, co za hipokryta z niego. Może nazywać się moim ojcem ale to nie on mnie wychował i dał miłość rodzicielską.
Pani Suzy to bardzo sympatyczna osoba i pełna wigory mimo że ma 63 lata jest bardzo nowoczesna i tolerancyjna na każdy temat.
- Och tu jesteś kochanie. -Odezwała się Suzy do dziewczyny która właśnie weszła do biura.
Odwróciłam się i zobaczyłam, bardzo ładną dziewczynę - brunetkę o ciemnych brązowych oczach, szczupłą, była średniego wzrostu ,można było powiedzieć że tego samego co ja. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się co odwzajemniłam.
-Dzień dobry P. Suzy. - Przywitała się radośnie.
- Ana to jest Isabell ,chciałabym abyś oprowadziła ją po szkole, wskazała sale gdzie są wykłady a także pokazała naszą uniwersytecką kawiarnię. - Mówiła uprzejmym i przyjemnym tonem.
- Oczywiście nie ma sprawy. - Odpowiedziała po czym spojrzała na mnie.
Wyciągnęła rękę - Jestem Ana, miło mi cię poznać Isabello. -Podałam jej rękę i uśmiechnęłam się promiennie. - Choć idziemy bo zaraz Suzy sama nas wyrzuci z biura. -Pociągnęła mnie za rękę w stronę wyjścia nie dając mi szansy pożegnać się ze starszą panią.
- Na jakim jesteś kierunku. - Zapytała przerywając krótką ciszę.
- Umm psychologia. - Odpowiedziałam spoglądając na nią. - Aaa ja też. -Pisnęła podekscytowana.
-Teraz nie musisz się martwić, znam to szkolę bardzo dobrze byłam tu w zeszłym roku ale musiałam przerwać bo moja mam zachorowała. Teraz wróciłam na dobre i cieszę się że ciebie poznałam.
- Ana wydaję się miłą osobą , może będę mogła się z nią zaprzyjaźnić ..hmm kto wie.
- Cieszę się bo nikogo tu nie znam. -Powiedziałam rozglądając się dookoła.
Zwiedzanie uniwersytety zajęło nam około 30 minut, skończyłyście akurat w porę lanczu, więc udałyśmy się na nasz ostatni przystanek .. uniwersytecka kawiarnia gdzie można zjeść dobry posiłek i wypić najlepszą latte, chociaż jak to Ana powiedziała 'Nic nie dorówna kawie w Starbucks'ie '
W środku było pełno studentów, jedli, śmiali się i rozmawiali. Podeszłyśmy do kasy aby zamówić jedzenie.
Muszę przyznać że umierałam z głodu, miałam ochotę na sałatkę z kurczakiem i jakieś duże słodkie ciacho.
Po zapłaceniu za nasz posiłek, rozejrzałyśmy się za wolnym stolikiem. Zauważyłyśmy dwa wolne przy ścianie, spojrzałyśmy na siebie porozumiewawczo i ruszyłyśmy jak najszybciej aby nikt nam nie zajął wolnego miejsca. - Jezu umieram z głodu. -Jęknęłam
-Ja te.. Ooo Mój Boże. -Krzyknęła- szepnęła. - Co się stało? - Spojrzałam na nią, zwróciłam uwagę że patrzy na coś za moimi plecami a że byłam tyłem do wejścia do kawiarni musiałabym się odwrócić i chciałam to zrobić gdyby Ana mnie nie powstrzymała.
- Nie odwracaj się. - Szepnęła.
- Dlaczego.- Zapytałam marszcząc czoło.
- Bo właśnie weszły najlepsze ciacha z całej szkoły.- Powiedziała przewracając oczami.
Dyskretnie odwróciła się i zobaczyłam grupkę chłopaków w której rozpoznałam mojego brata rozglądającego się po pomieszczeniu.
Szybko wróciłam do poprzednie pozycji aby mnie zauważył.
- Podoba mi się ten blondas. -Odezwała się z znienacka Ana. Spojrzałam na nią i parsknęłam śmiechem.
- Co jest w tym takiego zabawnego?- Zdziwiona zapytała.
- Ten blondas to mój brat.- Odpowiedziałam śmiejąc się. Any policzki zrobiły się czerwone - Skąd mogłam wiedzieć .-Syknęła zawstydzona. - Wzruszyłam ramionami - Nie mogłaś.
- Idą w naszym kierunku. - Szepnęła spoglądając na mnie. Widocznie poszukiwania mojego bara udały się pomyślnie. Moja podświadomość zaczęła krzyczeć 'ewakuacja, ewakuacja' ale moje ciało nie słuchało.
- Mam tylko nadzieję że tu nie usiąd ...- Szukałem cię. - Przerwał mi głos mojego brata.
Odwróciłam się i spojrzałam na niego jego wyraz twarzy mówił że się martwi.
Westchnęłam. - Aww jak miło. - Powiedziałam po czym dodałam - A ja unikałam ciebie. - Rzuciłam w niego piorunujące spojrzenie. Usiadł obok mnie po lewej stronie, jeden z jego kolegów po prawej i jeden po drugiej stronie obok Ana.
- Bells nie możesz się na mnie wiecznie gniewać, przeprosiłem cię i jest mi na prawdę przykro. - Powiedział David. Wzruszyłam ramionami nic nie mówiąc zaczęłam jeść mój posiłek. - Powiedz coś. - Przerwał mi.
- Możesz mi nie przeszkadzać? Jem!.- Powiedziałam zirytowana.
- Nie do puki mi nie wybaczysz. -Odpowiedział robiąc minę szczeniaczka... 'to na mnie nie działa,to na mnie nie działa' powtarzałam sobie to w myśli. Nie mogę pokazać że to była moja słabość wiec odwróciłam się od niego i odezwałam się do chłopaka obok... nie wiem skąd wzięła się u mnie ta śmiałość a może po prostu byłam tak wkurzona na niego że było mi wszystko jedno.
- On zawsze jest taki irytujący? - Zapytałam. Chłopak był oszołomiony tym że odezwałam się do niego.
Miał czarne włosy i ciemne oczy, był bardzo przystojny a jego uśmiech zaraźliwy.
Chłopak odchrząknął - Jestem Tylor a to jest Dylan. - Wskazał na chłopaka obok Any. Uśmiechnęłam się do nich i podałam i rękę - I wracając do do twojego pytania... Tak jest irytując ale bywa znośny. - Powiedział puszczając mi oczko. -Ałła za co to było. - Powiedział czarnowłosy, pocierając tył głowy. Domyślam się że mój słodki, kochany braciszek właśnie go tam trzepnął.
- Nie flirtuj z nią ty idioto, to moja siostra. - Chłopak przewrócił oczami. -Chill stary, jestem po prostu miły.
Powiedział znowu puszczając mi oczko. Szatyn po drugiej stronie.... hmm chyba Dylan, zaczął się śmiać potrząsając głową a Ana mu zawtórowała.
- Ana. - Zawołałam aby zwrócić jej swoją uwagę. Dziewczyna spojrzała na mnie i zaczęłam kontynuować. -Chcesz kupić mojego brata... albo nie, wiesz co oddam ci go za darmo. -Brunetka zachichotała rumieniąc się. - Wiesz to zabolało,właśnie tu. - Odezwał się David przykładając rękę do piersi.
Już chciałam odpowiedzieć ale przerwało mi coś a raczej ktoś. -Sorry za spóźnienie.
- Przełknęłam gulę w gardle i spojrzałam w górę napotykając wzrok Justina.
Justin Pov
Kurwa pieprzona Jessica, czy ona nigdy nie zrozumie że jej nie chcę, przez tą sukę spóźniam się na lunch, idiotka zaciągnęła mnie do wolnej sali i nie chciała wypuścić. Jak boga kocham nigdy nie uderzyłem kobiety ale dla niej chciałem zrobić wyjątek.
Pewnie myślicie że na studiach nie ma dziwek... błąd. Jessica była dobra na raz i tyle, dostałem to co chciałem ale po woli zaczynam tego żałować. Jeśli ta suka zacznie rozpowiadać i się chwalić że ją pieprzyłem, zabije ją gołymi rękoma.
Ruszyłem jak najszybciej do kawiarni, wchodząc rozejrzałem się po pomieszczeniu szukając Davida, Dylana i Tylora. Mój wzrok padł na stoli przy ścianie i dobrze mi znanej dziewczynie.
Uśmiechnąłem się do siebie i ruszyłem w stronę stolika. Nie mogłem się doczekać aby spojrzeć w te piękne jak ocean oczy. Nie mogłem przestać o niej myśleć, jej jąkanie było słodkie i to jak się rumieniła kiedy nazwałem ją piękną. Cholera nie mogę się doczekać kiedy pocałuje te jej słodkie usta, wplotę palce w jej jedwabiście gładkie włosy a najbardziej nie mogę się doczekać aby pieścić jej piękne ciało.
Kurwa Bieber opanuj się.
Już niedługo Isabello Rose będziesz MOJA!
________________________________________________________________________________
1. Czy Bella powinna wybaczyć Davidowi?
2. Ana pasowała by do Davida?
3. Co myślicie o Justinie w tym rozdziale?
________________________________________________________________________________
Następny rozdział będzie z Pov Justina, wiemy że nie ma go dużo ale to jest powolny proces, nie chcemy namieszać i tak po prostu wrzuć go :)
Liczymy na wasze opinie i cieszymy się że polubiliście to opowiadanie :) xx
Do następnego!
E&C
#muchlove
czytasz=komentujesz
23 lut 2014
7. Chapter
Isabella Pov
Nie posiadałam się ze szczęścia, jednak idę na studia.
Chociaż jedna dobra rzecz w moim pokręconym życiu. David opowiadał mi o szkole, będę uczęszczała na tym samym uniwersytecie co on tylko na innym kierunku, on jest już w drugiej klasie i wybrał kierunek- biznes. Nie trudno było się domyśleć dlaczego.
Moich rodziców unikałam jak ognia a może oni nie próbowali wchodzić mi w drogę, domyślam się że
David i Maria powiedzieli im że nie jestem gotowa aby z nimi rozmawiać i mieć jakiś bliższy kontakt w najbliższym czasie.
Dzisiaj pierwszy raz od dłuższego czasu wstała mega podekscytowana, mój brat zabiera mnie do
szkoły ...tak zaczynam szkołę. Miałam wybór albo zacząć szkolę jak skończą się moje wakacje albo teraz.
Wybrałam teraz, nie mam zamiaru już dłużej siedzieć w twierdzy zwanej moim domem gdzie każdy mój ruch jest monitowany.
Przeciągnęłam się na łóżku zrzucając z siebie kołdrę, wstałam i skierowałam się prosto do garderoby aby wybrać stój na dzisiejszy dzień, czuje że będzie wyjątkowy.
Po wyborze stroju, powędrowałam do szafki z bielizną i wybrałam biały komplet z koronki po czym ruszyłam do łazienki aby wziąć relaksujący prysznic.
Dzisiaj postawiłam na wygodę i lekką elegancję, nauki Josha na tema mody nie poszły w las. Ciekawe co teraz robią razem z Ash i czy tęsknią za mną bo mi brakuje ich bardzo dużo. Sandrę i Marka także, mają specjalne miejsce w moim sercu mimo tak wielkiej tajemnicy jaką kryli, dali dużo miłości i poczucie bezpieczeństwa.
Ubrałam się i spakowałam torebkę z niezbędnymi... jak dla mnie rzeczami jak błyszczyk, portfel, komórka, guma do żucia i kilka długopisów. Spojrzałam na zegarek, mam jeszcze 10 minut więc podeszłam do lustra robiąc kilka poprawek w moim wyglądzie, postanowiłam że włosy zostawię rozpuszczone z naturalnymi lokami.
Odwróciłam się i skierowałam się do drzwi, otworzyłam je i wyszłam na dobrze znany mi korytarz. Schodząc po schodach usłyszałam głos Davida dobiegający z kuchni, Boże znowu męczy tą biedną kobietę, czy on nigdy nie przestanie być głodny? Nie wiem jak Maria z nim wytrzymała tyle lat, ten chłopak jest studnią bez dna.
Weszłam do kuchni, kobieta natychmiast mnie zauważyła i uśmiechnęła się do mnie.
- David dasz w końcu spokój kobiecie, ile można jeść. -Powiedziałam podchodząc do kuchennej wysepki tam gdzie siedział chłopak i mamrotał że nie chcą dać mu jeść.
- Bells te mięśnie muszą jeść. -Powiedział podnosząc koszulkę do góry pokazując swój 6-cio pak.
No proszę nie dość że mój brat przystojny to i ma ciało niczego sobie. Zaśmiałam się z jego dziecinnego zachowani.
- Powiedz mi braciszku, czy złapałeś jakąś dziewczynę na twoje mięśnie?- Spojrzał na mnie spod byka, wiedziała już jak będzie odpowiedź ale tłumiłam śmiech.
- Jeszcze nie, ale nie martw się świeża krew nadchodzi.- Poruszał brwiami przecierając ręce.Typowe samcze zachowanie.
- Fuj David nie chcę nic wiedzieć co masz zamiar z nimi robić. - Zaśmiał się biorąc kęs naleśnika przygotowanego przez Marię.
- Kochanie co chcesz na śniadanie. - Zapytała kobieta, odwracając się w moją stronę.
- Też poproszę naleśniki,wyglądają bardzo apetycznie. -Odpowiedziałam zajmując miejsce obok mojego zawsze głodnego brata.
Jedliśmy w ciszy napawając się najlepszymi naleśnikami na świecie... ta kobieta wie jak gotować.
- Dobra. -Odezwał się David klaszcząc w ręce podekscytowany. -Czas ruszać do szkoły. -Powiedział.
- Jesteś gotowa na szaloną przygodę z edukacją? - Zapytał żartobliwie.
- Tak jestem gotowa. -Powiedziałam nie mogąc powstrzymać śmiechu. Chwyciłam torebkę którą zostawiłam na stoliku przy schodach, po czym ruszyliśmy do drzwi wyjściowych.
- Pokaże ci moje cacuszko. -Odezwał się blondyn po chwili ciszy. Nacisnął jakiś guzik przy kluczykach a po chwili drzwi garażu zaczęły się otwierać ukazując pięknego czarnego Range Rover'a .
Stałam i podziwiałam jego auto. -I jak się tobie podoba. -Zapytał z dumnym uśmiechem krzyżując ręce na piersi. Spojrzałam na niego z lekko uchylonymi ustami.
-Zamknij usta bo muchy nałapiesz. -Zaczął się śmiać z mojej reakcji.
- Powiedz mi jak to możliwe że tym masz samochód a ja nie?. - Zawsze prosiłam rodziców o samochód ale zawsze zwlekali z jego kupnem,ledwo ich ubłagałam aby mnie puścili na kurs prawa jazdy. Teraz już wiem dlaczego.
Chłopak wzruszył ramionami. - Jesteś kobietą.
- I co to ma do rzeczy że jestem kobietą? - Zapytała lekko wkurzona. Skrzyżowałam ręce na piersi czekając na jego odpowiedź.
- Po prostu.- Powiedział wkładając ręce do kieszeni swoich spodni.
- Pieprzysz bzdury David, myślałam że mówimy sobie prawdę. Powiedz mi do cholery dlaczego ja nie mogę mieć samochodu! Boicie się że ucieknę? -Krzyczałam, mam już dość tego i ich pieprzonych zasad, chcę w końcu odetchnąć pełną piersią a nie dusić się jakbym była w klatce. Krew zaczęła buzować w moich żyłach,czułam że zaraz spłonę z gniewu.
- Chcesz prawdy to ją dostaniesz! -Wykrzyczał. - Nie dostaniesz samochodu bo to jest niebezpieczne dla ciebie, nie rozumiesz że nasi wrogowie czają się na dobry moment aby uderzyć w nas? Nie mam zamiaru tracić siostry, całe życie kurwa czekałem aż wrócisz, przez całe pieprzone życie przysiągłem że będę ciebie chronił Isabello i nie pozwolę żeby głupi samochód odebrał mi moją małą siostrę. Wiesz jakie to uczucie mieć siostrę tylko na zdjęciu? Wiesz jakie to uczucie?- Krzyczał.
- Nie, nie wiem! Nie wiedziałam że mam brata, nie wiedziałam że to nie była moja prawdziwa rodzina, nie wiedziałam że to nie było moje prawdziwe życie i nie nie wiem jak się czujesz! Wiedziałeś wszystko od początku, wiedziałeś o moim istnieniu, miałeś prawdziwych rodziców przy sobie a mi zostało to odebrane.
Więc kurwa nie wiem jak się czujesz i nie wiesz jak ja się czuję! Nienawidzę was! - Krzyczałam,w końcu wyrzuciła z siebie to co mnie męczyło od jakiegoś czasu, miałam w nosie że ktoś może nas usłyszeć, miała w nosie wszystko. Jak on śmiał, nie mogę w to uwierzyć.
- Masz racje. Przepraszam. - Odezwał się David.
- Cokolwiek. - Powiedziałam wycierając bezpańską łzę spływającą po moim policzku.
- Wsiadaj do samochodu, jedziemy bo się spóźnimy na twoim pierwszy dzień szkoły.- Otworzył dla mnie drzwi od strony pasażera. Bez słowa usiadłam na miejsce nie patrząc na niego. Nie mam ochoty z nim rozmawiać ani dziś ani jutro.Zamknął drzwi i ruszył w stronę miejsca dla kierowcy.
Jazda samochodem była cicha, David wielokrotnie próbował nawiązać ze mną rozmowę, niestety bez powodzenia. Oparłam głowę o szybę samochodu, podziwiając zmieniający się krajobraz za oknem.
Dlaczego nie mogę mieć normalnego życia?
Po 30 minutach dojechaliśmy na miejsce, podziwiałam budynek szkoły . Był piękny, mam tylko nadzieję że to będą najlepsze lata mojego życia.Cholera co ja się oszukuję, musiał by się stać cud.
Bez słowa wysiadłam z samochodu i nie czekając na Davida ruszyłam w stronę szkolnego wejścia.
Otworzyłam drzwi za którymi był duży korytarz ozdobiony pięknymi wzorzystymi kafelkami na podłodze i niesamowitymi obrazami na ścianie.Stałam przy drzwiach rozglądając się po nim, studenci spokojnie stali i rozmawiali, żadnych przepychanek, czy głośnych wrzasków niedojrzałych dzieciaków. Cisza i spokój.
Ruszyłam z miejsca w poszukiwaniu sekretariatu aby odebrać mój harmonogram zajęć, ta szkoła jest zbyt duża,mam nadzieję że się nie zgubie, nie chcę pomocy Davida sama dam sobie radę.
Szłam dalej rozglądając się, często napotykając męskie spojrzenia.. cholera może jestem brudna na twarzy.
Zaczęłam gorączkowo wycierać usta, nie zważając gdzie idę aż wpadłam na coś twardego i upadłam na tyłek.
- Cholera przepraszam. - Odezwał się głęboki ochrypnięty głos. Przez moje ciało przeszedł dreszcz.
Chciałam wstać ale ten ktoś mnie wyprzedził podając rękę. Chwyciła ją i wstałam otrzepując spodnie.
- To moja wina, nie patrzyłam gdzie idę.- Odezwałam się ,poprawiając stój.
Podniosłam głowę i zobaczyłam że przede mną stał ..Grecki bóg , dosłownie. Nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa stałam jak oniemiała wpatrując się jego piękne piwno- karmelowe oczy które były hipnotyzujące.
- Wszystko w porządku. -Nieznajomy chłopak pomachał ręką przed moja twarzą, momentalni się ocknęłam z błogiego stanu.
- T-tak. -Za jąkałam się. Jezu co się ze mną dzieje, po prostu świetnie, pomyśli że jestem jakaś nienormalna.
Chłopak o brudnych blond włosach zaśmiał się. - Jesteś tu nowa? -Zapytał, intensywnie wpatrując się we mnie.
- Umm tak, to mój pierwszy rok. - Odpowiedziałam spuszczając głowę. Nieznajomy odchrząknął.
- Jak masz na imię piękna? - Zapytał, podniosłam głowę, rumieniec oblał moje policzki.
- Martha to znaczy Isabella. - Poprawiłam się szybko.
Chłopak wyciągnął rękę w moja stronę. - Miło mi cie poznać Isabello. Jestem Justin, Justin Bieber.
- Wyciągnęłam rękę na przywitanie, dopiero teraz zauważyłam że jego całe lewe ramie jest pokryte tatuażami co dodawało mu uroku, nie lubiłam wytatuowanych chłopców ale on wygląda z nim
bardzo dobrze... aż za dobrze. Przełknęła gule w gardle .- Miło mi cię poznać Justin. - Uśmiechnęłam się nieśmiało w jego stronę.
- Cała przyjemność po mojej stronie, możesz częściej na mnie wpadać, nie mam nic przeciwko. - Puścił mi oczko. Zarumieniłam się jeszcze bardziej, czy tu jest tak gorąco czy tylko ja płonę?
- Tak, przepraszam muszę już iść. - Powiedziałam zawstydzona, nie czekając na odpowiedź z jego strony wyminęłam go. - Do zobaczenia później Bello. -Krzyknął na cały korytarz, wszyscy którzy stali w tym momencie spojrzeli w moją stronę. Z puściłam głowę i popędziłam przed siebie niczym wiatr.
Justin Pov
Patrzyłem jak znika w korytarzu, uśmiechnąłem się do siebie zadowolony z tego jak działam na tą dziewczynę.
- Hej stary kto to był. - Odwróciłem się. Aby zobaczyć moich kupli z głupimi uśmieszkami na ustach.
- Dziewczyna. -Odpowiedziałem, nie dając się w szczegóły.
- Chciałeś powiedzieć bardzo gorąca dziewczyna. - Odezwał się Tyler.
- I na dodatek piękna, cholera. - Dodał Dylan.
Spojrzałem na nich,włożyłem ręce w kieszenie spodni i uśmiechnąłem się.
- Tak, i jest moja.
_________________________________________________________________________________
OMFG!!!!!!!!!!!!
1. David pokazał swoją drugą stronę... co o tym myślicie, czy miał prawo nakrzyczeć na Belle?
2 Bella w końcu wydusiła z siebie to co ja męczyło.. co o tym sądzicie?
3. Bella spotkała Justina Woohooo!!!
4. Co myślicie o Justinie?
________________________________________________________________________________
TAAAAAAAAAK !!!!!!!!! Nowy eksytujacy rozdział z Justinem !!
W zakładce 'Bohaterowie' są nowe postacie!
Czekamy na wasze opinie!!! Jesteśmy ciekawe co sądzicie o tym rozdziale :)
Zapraszam was na moje pierwsze opowiadanie >>> link <<<
Do następnego miśki!!!!
E&C
#Muchlove
czytasz=komentujesz
12 lut 2014
6. Chapter
Isabell Pov
To już dwa tygodnie odkąd moje życie wywróciło się do góry nogami, przez te dwa tygodnie debatowałam i rozmyślałam kim jestem.
Wszystko się teraz zmieni, czy jeszcze zobaczę Ashley i Josha? Co z moimi wymarzonymi studiami?
Czy moje życie nadal jest w niebezpieczeństwie? Boże co za głupie pytanie oczywiście że jest, to jest mafia.
Może jestem dziewicą i nie mam doświadczenia z chłopcami ale nie jestem naiwna.
Pierwszy tydzień trzymali mnie pod kluczem ,przez jeden mały incydent...
Tak chciałam uciec i drogę ucieczki wybrałam okno, kiedy chciałam je otworzyć włączył się alarm, cholerstwo było tak głośne.. myślałam że ogłuchnę.
Do pokoju wpadło trzech kolesi ubranych w czarne garnitury wyglądali jak agenci FBI a w rękach trzymali broń, serce waliło mi jak oszalała, myślałam że chcą mnie zabić,stałam jak sparaliżowana przy oknie.
Co się okazało alarmy był dla mojego 'bezpieczeństwa' gdyby ktoś próbował włamać się do mojego pokoju. Wypytywali się co robiłam przy nim, powiedziałam że 'chciałam zaczerpnąć świeżego powietrza', skłamałam. Oczywiście że mi nie uwierzyli, czuje się jak więzień czekający na egzekucję.
David, mój brat często mnie odwiedzał próbując mnie namówić abym porozmawiała z rodzicami, nie chcę tego robić, nie chcę ich widzieć na oczy. Ostatecznie wybaczyłam Davidowi ,to nie była jego decyzja ani wina za to co zrobili.
Opowiadał mi śmieszne historie z dzieciństwa, zbliżyliśmy się do siebie. Zawsze chciałam mieć rodzeństwo, szkoda ze wychowaliśmy się z dala od siebie mimo wszystko pokazał że jest bardzo ochronny i nadopiekuńczy.
Pierwszy tydzień był dla mnie naprawdę ciężki
W drugim tygodniu było troszkę lepiej, nie byłam pod kluczem. Mimo że mogłam wyjść z pokoju nie chciałam tego robić, bo nie chciałam ich spotkać.
Zaprzyjaźniłam się z Marią, kobietą w średnim wieku, która jest kucharką w tym domu. Służy tu bardzo długo. Opowiedziała mi o dniu moich narodziny i jak bardzo byłam oczekiwana przez rodziców,ciężko było mi w to uwierzyć, nadal w to nie wierzę.
Dzisiaj postanowiłam wstać być silna i stawie temu czoło ale nadal nie mam zamiaru wychodzić za jakiegoś palanta który myśli że jestem jego własnością.
Kretyn myśli że kupi moje serce wysyłając kwiaty i biżuterię, serio czy miłość w tych czasach już nic nie znaczy?
Wstałam z łóżka i ruszyłam w stronę mojej garderoby, tak mam garderobę YAAY, Nie.
Wyciągnęłam bieliznę z jednej z wielu szuflad następnie ruszyłam w stronę ubrań i wybrałam strój na dzisiejszy dzień, dzisiaj mam zamiar wyjść z pokoju.
Po długim prysznicu ubrałam się po czym rozczesałam i ułożyłam włosy, spojrzałam na siebie w lustrze, patrzyłam na tą dziewczynę która była zagubiona i pusta w środku.
Wzięłam głęboki oddech, złapałam za klamkę i otworzyłam drzwi, wyszłam z pokoju po czym ruszyłam długim korytarzem aż znalazłam schody prowadzące za pewne do kuchni i salonu.
Po woli i po cichu zaczęłam chodzić na dół, w połowie drogi uderzył mnie zapach pieczonego kurczaka, momentalnie mój żołądek zawarczał domagając się jedzenia. Przyśpieszyłam kroku i po chwili znalazłam się w kuchni. Od razu zauważyłam Marię krzątającą się po swoim królestwie...tak królestwie,powiedziała mi to.
- Hej Maria.- Przywitałam się. Kobieta była odwrócona tyłem do mnie,na dźwięk mojego głosu od razu odwróciła się z wielki uśmiechem na twarzy.
- O mój Boże panienko Bello, w koću wyszłaś z pokoju.- Powiedziała szczęśliwa.
Wzruszyłam ramionami. - Dusiłam się już tam,więc postanowiłam wyjść i być ponad to.- Uśmiechnęłam się.
- Iii nie mówi do mnie panienko Bello jestem Martha, to znaczy Isabella, Boże nawet nie wiem kim jestem.
-Powiedziałam zirytowana. Kobieta wytarła ręce w fartuszek który miała na sobie i podeszła do mnie.
- Usiądź kochanie. - Powiedziała wskazując na krzesełka przy kuchennej wysepce.
Zrobiłam tak jak mi kazała po czym ona zrobiła to samo.
- Panienko Bello.
- Bello. -Upomniałam ją. Jak to dziwnie brzmi 'Bello' Całe życie byłam Marthą, dziewczyną z marzeniami, a teraz? Mam wyjść za kogoś kogo nie znam, nie mam przyjaciół a moje życie jest jedną wielką niewiadomą.
- Bello kochanie, wiem że jest tobie ciężko i na pewno masz mętlik w głowie ale na prawdę powinnaś porozmawiać z rodzicami, twoja matka..
- To nie są moi rodzice! - Przerwałam jej. Jak śmią nazywać się moimi rodzicami.
Maria złapałam mnie za rękę, delikatnie głaskała ją swoją. Uspokoiłam się pozwalając jej mówić dalej.
- Twoja matka bardzo przeżył rozstanie z tobą, nigdy nie widziałam Pani Grace w taki stanie.- Potrząsnęła głową .- Przez pół roku nie odzywał się do nikogo, rok później wpadła w depresje. Zaczęła pić, to trwało koleinę dwa lata aż wylądowała w szpitalu. Pan Olivier był załamany, trzymał się tylko ze względu na Davida.
Biedny dzieciak, nie wiedział co to matką przez 3 lata, twoja mam nie mogła na niego patrzeć bo przypominał ciebie. W końcu twój ojciec się zdenerwował i zaczął kłócić się z twoją matką.
Pani Grace krzyczała na niego że mogło być inne wyjście że ona chcę cię z powrotem.
To tak bardzo bolało widzieć ich złamanych Bello, twoi rodzice podjęli najgorszą decyzje z możliwych i wiedzą że trudno im będzie dostać twoje przebaczenie.- Westchnęła.
- To co chce powiedzieć to to że powinnaś dać im szanse, porozmawiaj z nimi ,wysłuchaj tego co mają do powiedzenia a potem zdecyduj czy warto ich nienawidzić do końca życia. - Powiedziała uśmiechając się do mnie serdecznie. Czy jestem gotowa aby z nimi porozmawiać? Czy jestem gotowa aby przebywać w tym samym pomieszczeniu co oni?
- Nie jestem gotowa na to. - Powiedziałam cicho. Kobieta przetarła moje plecy pocieszająco.
- Kochanie nikt tobie nie każe tego robić dzisiaj ,jutro ale pomyśl o tym. - Powiedziała puszczając mi oczko.
Wstała i zaczęła robić to co przerwała.
Czy kiedykolwiek będę gotowa im wybaczyć?
Moje myśli przerwał trzaśniecie drzwi, moje ciało mimowolnie napięło się słysząc kroki w kierunku kuchni.
Byłam zbyt przestraszona aby się odwrócić, nie chciałam aby to byli oni.
- Cześć siostra. -Przywitał mnie radosny głos Davida. Od razu moje ciało rozluźniło się wiedząc że to nie 'moi rodzice' . Podszedł do mnie i dał mi całusa w policzek siadając miejsce gdzie niedawno była Maria. Zaśmiałam się z jego działania czasami zachowuje się jak 5 latek.
- W końcu wyszłaś ze swojej twierdzy. - Spojrzał na mnie z wielkim bananem na twarzy.
- Tak wyszłam, miałam dość czekanie na księcia na białym rumaku aby mnie uratował, wiesz.- Zatrzepotałam rzęskami.
- HA HA widzę że humorek mojej małej sis dopisuje. -Poruszał sugestywnie brwiami.
- Mnie więcej. -Odpowiedziałam wzruszając ramionami.
- Maria o której będzie obiad, umieram z głodu.- Zapytał robiąc minę jakby naprawdę umierał.
Razem z Marią spojrzałyśmy na niego i zaczęłyśmy się śmiać. - Jesteś takie dziecko. -Pokręciłam głową
- 10 minut. -Odpowiedział kobieta po krótkiej chwili.
- Ooo mam dla ciebie dobra nowinę Bells. - Wyszczerzył się.
- Jaką?- Byłam naprawdę ciekawa co chciał mi powiedzieć.
- Idziesz na studiaaa.- Wykrzyczał, podnosząc ręce zwycięsko.
Idę na studia,moje wymarzone studia...
_______________________________________________________________________________
1. Bella idzie na studia!
2. Czy Bella da szanse rodzicom?
3. Co myślicie o Davidzie?
Osobiście uwielbiam Davida :D
Justin będzie w następnym rozdziale.... w końcu ,wiem :D
________________________________________________________________________________
I oto kolejny rozdział!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Zamiast uczyć się na poprawkę, napisałam rozdział ... Only me :>
Zapraszam na moje pierwsze opowiadanie >> Link <<
Do następnego miśki!
E & C
#muchlove
czytasz=komentujesz
8 lut 2014
5. Chapter
No One Pov
Martha zaczęła wybudzać się ze snu, ostatnie co pamiętała to był chłopak z centrum.
Przypominając sobie resztę zerwała się z łóżka jak poparzona, dopiero teraz zorientowała się że to nie było jej łóżko i to nie był jej pokój. W panice rozejrzała się po całym pomieszczeniu 'O mój Boże zostałam porwana' pomyślała, jej serce zaczęło nienaturalnie szybko bić, a ręce pocić.
- To nie może być prawda to jakiś chory żart. - Chodziła w tą i z powrotem łapiąc się za czoło, po chwili zatrzymała się widząc duże mahoniowe drzwi, podbiegła do nich modląc się aby był otwarte, niestety szczęście w tym monecie nie było po jej stronie. Kopnęła w nie noga tak mocno aż po chwili pożałowała tego czynu czując straszny ból przeszywający ją. Szybko pokuśtykała w stronę łóżka przeklinając pod nosem.
Weszła na duże łóżko układając się w pozycji embrionalnej a z jej ust wydobywał się cichy szloch, po czym po chwili odpłynęła.
Jej niespokojny sen został przerwany przez dźwięk otwieranych drzwi, dziewczyna momentalnie skryła się za łóżkiem, obserwując co się dzieje, w drzwiach ukazał się chłopka o brudnych blond włosach i niebieskich jak ocean oczach takich samych jak Martha, był przystojny nie mogła temu zaprzeczyć, jednak po chwili skarciła się za tę myśl.
Chłopak rozejrzał się i zauważył że dziewczyna chowająca się za łóżkiem była przerażona poczuł ból mógł tylko domyślać się jak ona teraz się czuję i jak bardzo jest zdeterminowana, podszedł bliżej. Martha widząc zbliżającego się blondyna ,chwyciła nocna lampę stojącą na stoliku.
- Nie zbliżaj się do mnie. -Powiedziała trzymając mocno przedmiot w swoje prawej ręce.
- Woooho spokojnie, nie zrobię tobie krzywdę. -Powiedział lekko przestraszony.
- Kim jesteś i czego ode mnie chcesz? -Zapytał w panice. Dopiero teraz zauważyła że niebieskooki trzymał w rękach laptopa. Położył go na nocnej szafce po czym zrobił krok w tył.
Odchrząknął i niezręcznie podrapał się po karku. - Jestem twoim bratem, a ty jesteś moją młodszą siostrą.
Odpowiedział - A to. - Wskazał na laptopa. -Tam masz odpowiedzi na resztę pytań. -Powiedział po czym odwrócił się na pięcie idąc w kierunku drzwi. Miał zamiar już wychodzić kiedy zatrzymał go, głos jego siostry.
- Jak masz na imię?- Zapytała cicho. Chłopak odwrócił się i ciepło uśmiechnął się do niej.
- David. - Powiedział i zniknął za drzwiami.
Niebieskooka szybko chwyciła laptopa i go otworzyła, zobaczyła że jest włączony Skype i o dziwo był numer jej rodziców.
Zaczęła dzwonić do nich a po chwili zobaczyła na ekranie znajome twarze.
- Mamo, Tato. -Powiedziała płacząc.- Co się dzieje, co ja tu robię?. -Zaczęła szlochać
- Martha kochanie, musimy ci coś powiedzieć i obiecaj że nam nie przerwiesz. - Powiedział jej ojciec.
Jej matka nie była w stanie nic mówić ,po prostu płakała.
- Obiecuje. -Odpowiedziała podciągając nosem.
- 18-cie lat temu przyszło do nas małżeństwo prosząc o opiekę nad jej 2 letnią córką, byli zdesperowani aby utrzymać ją przy życiu ,bezpieczną. Na początku nie chcieliśmy się zgodzić, nawet oferowali nam duże pieniądze aby nas przekonać. Chcieliśmy wiedzieć dlaczego chcą ją chronić to był jedyny warunek.
-Więc. -Odchrząknął
- Tak na prawdę nie jesteś Martha Rajtewicz tylko Isabell Rose, jesteś córką Grace i Oliviera Rose masz starszego brata Davida. Co najważniejsze twoje życie od teraz nie będzie normalne. - Isabella przerwa swojemu ojcu, teraz nawet nie wiedziała czy może go tak nazwać.
- Jak to nie będzie normalne, nie rozumiem.- Powiedział marszcząc czoło.
- Kochanie nie panikuj, to co mam zamiar powiedzieć prawdopodobnie odwróci twój świat do góry nogami,ale niestety musisz wiedzieć. - Nastała krótka cisza po czym Mark głośno westchnął.
- Twoi rodzice a raczej twój prawdziwy ojciec jest z mafii a ty kochanie masz... nie wiem jak ci to powiedzieć. -Zatrzymał się bojąc się reakcji córki... tak ona zawsze będzie jego córką.
- Po prostu to powiedz. -Niecierpliwiła się.
- Masz zaaranżowane małżeństwo, to co chce tobie powiedzieć to to że masz narzeczonego, to taka tradycja w rodzinach mafii. -Mafia' ? 'To jest kurwa jakiś pieprzony chory żart'. Pomyślała
Dziewczyna po usłyszeniu tych wszystkich słów, patrzyła w ekran jak wryta, po czym wybuchła i zaczęła krzyczeć.
-CAŁE MOJE ŻYCIE BYŁO JEDNYM WIELKIM KŁAMSTWEM ,WSZYSTKO W CO WIERZYŁAM NIE BYŁO PRAWDĄ, NIE CHCĘ TU BYĆ,CHCĘ WRÓCIĆ DO WAS. CO TO ZA RODZICE KTÓRZY WYWOŻĄ SWOJE DZIECKO DO INNEGO KRAJU I TAK PO PROSTU JE TAM ZOSTAWIAJĄ. TO NIE JEST WYTŁUMACZENIE ŻE CHCIELI MNIE CHRONIĆ ZAWSZE JEST INNE WYJCIE, ZAWSZE!! NIENAWIDZĘ ICH, TAK BARDZO ICH NIENAWIDZĘ!
- Krzyczała ile miała sił w płucach. Miała ochotę czymś rzucić,a najlepiej kogoś uderzyć.
- I JESZCZE MAM WYJŚĆ ZA MĄŻ, ZA KOGOŚ KOGO NIE ZNAM? GDZIE JEST MIŁOŚĆ?
NIE MAM ZAMIARU TEGO ROBIĆ NIE JESTEM ŻADNYM SŁUGUSEM I NIE BĘDĘ SPEŁNIAĆ ICH ZACHCIANKI, MAM W DUPIE JAKĄŚ GŁUPIĄ TRADYCJE, TO NIE JEST MOJE ŻYCIE NIE CHCĘ TEGO!. - Odwróciła się w stronę drzwi po czym krzyknęła tak głośno jak tylko potrafiła,tak aby ją usłyszeli - SŁYSZYCIE MNIE NIE CHCĘ WAS ZNAĆ,NIE CHCĘ TEGO ŻYCIE I NIECH TEN NIBY MÓJ NARZECZONY IDZIE DO PIEKŁA NIE MAM ZAMIARU ZA NIEGO WYCHODZIĆ, IDŹCIE WSZYSCY DO PIEKŁA!!
- Zalała się łzami, czuła się słabo i kręciło jej się w głowi. Spojrzała na ekran laptopa i zauważyła że jej rodziców już tam nie było. Upadła na kolana chowając twarz w rękach. Myśli krążył po jej głowie.
'Kim tak naprawdę jestem?'
Dziewczyna nie była świadoma że całą rozmowę słyszała jej matka razem ze Spooky, stali za drzwiami jej sypialni w milczeniu. Grace trzymała rękę na ustach aby powstrzymać szloch, słowa wypowiedziane przej jej córkę bolały a najbardziej bolało to że miała rację,zawsze jest inne wyjście.
Spooky słysząc jak jego anioł każe mu iść do piekła poczuł ból w sercu bo wiedział że prędzej czy później tam trafi za wszystko co zrobił.
I miała rację ...gdzie jest miłość? Ona nie wyjdzie za niego bez miłości, a on jest zdeterminowany aby sprawić żeby się w nim zakochała.
I już miał plan jak to zrobić...
_______________________________________________________________________________
1. Jaki myślicie jaki Spooky ma plan?
2. Czy liczyliście na taką reakcje Isabell?
3. Czy ona wybaczy swoim prawdziwym rodzicom?
4. Co z jej wymarzonymi studiami?
________________________________________________________________________________
Rozdział jest krótki ale tak jak już pisałam długość będzie zależała od rozdziału :)
No to Isabell wybuchła ,pierwszy rozdział jak niewinna Bella przeklina hehhe.
Od teraz rozdziały będą z Pov Isabelli nie Marthy.. pewnie domyślacie się dlaczego.
Ja na jej miejscu jakby się dowiedziała o tym wszystkim to bym skoczyła z okna lub coś takiego aby tylko uciec lol
Pojawił się nowy rozdział na moim pierwszym blogu >> link <<
A tu macie twitter'a do tego opowiadania >>> link <<<
Do następnego miśki
E&C
#muchlove
xx
czytasz = komentujesz
7 lut 2014
4 lut 2014
4. Chapter
No One Pov
W świecie mafii chodzą pogłoski że Isabell Rose żyje, ktoś zdradził tajemnicę..
Spooky wraz z rodziną jego wybranki zebrali się aby wymyślić plan sprawdzenia jego pięknego anioła bezpiecznie i nie zauważalnie do Nowego Yorku, najszybciej jak się da, to kwestia czasu kiedy obrzydliwi wrogowie znają jej miejsce pobytu a wtedy nie tylko ona będzie w niebezpieczeństwie ale także jej przebrana rodzina i przyjaciele.
Spooky niecierpliwił się i jak najszybciej chciał aby plan wcielić w życie...
' Moja Isabello idę po ciebie'
Martha Pov
O MÓJ BOŻE! To już dzisiaj, dzisiaj pożegnam się ze szkołą,dzisiaj ostatni raz stoję na szkolnym korytarzu.
Mam te dziwne uczucie, że to początek czegoś innego, czegoś nieprzyjemnego, niebezpiecznego.
Chociaż od dnia kiedy byłam w centrum i spotkałam tego chłopaka minęło kilka dni, nie widziałam go.
Poczułam ulgę ale także poczułam strach. Macie takie uczucie że coś złego się stanie? To uczucie was nie opuszcza choć byście chcieli o tym zapomnieć? Ja właśnie to czuję i te uczucie mnie przytłacza.
Wracając do szkoły ..TAK dzisiaj konie roku i będę bardzo tęskniła za tym miejscem, wiedziałem że ten dzień nadejdzie razem z moimi 20-tymi urodzinami, czas dorosnąć i wchłaniać mądrości świata.
- Hej pączku, gotowa na dzisiejszą imprezę?- Zapytał Josh zarzucając swoje ramię na mnie.
Westchnęłam - Nie wiem Josh, nigdy nie byłam w klubie, nie wiem czy mnie nawet rodzice puszczą. - Spojrzałam na niego.
- No weź Martha to koniec roku, poza tym jutro są twoje urodziny, masz już 20 lat jesteś dorosła, niemogą tobie tego zabronić.- Prosił. Zaczęłam myśleć nad tym, miał rację, jak mam być dorosłą skoro nie mogę podejmować sama decyzji? Debatowanie nad tym nie miało sensu, czas iść na żywioł.
- Dobra pójdę z wami. -Powiedziałam uśmiechając się.
- TAK, TAK IMPREZA!! -Krzyknął Josh szczęśliwy.
- Jezu gdybym wiedziała że to cię tak bardzo uszczęśliw odrazy bym się zgodziła. -Powiedziałam spoglądając na niego jak robił swój szczęśliwy taniec. - Jesteś szalony wiesz? - Zapytałam śmiejąc się niego.
- Tak ale mnie kochasz. - Powiedział dumnie.
- Tak oczywiście,jeśli to pozwala tobie spać w nocy. - Poklepałam go po plecach, po czym ruszyłam w stronę obszaru gdzie wszyscy ze szkoły mieli się zebrać aby odebrać swoje dyplomy.
Nie dało się nie zauważyć jak mój przyjaciel był dzisiaj ubrany. Lubię chłopaków w garniturach.
Szkoda że on nie zauważa jak dziewczyny na niego patrzą, jest przystojny, miły i ma świetne poczucie humoru, nie rozumiem dlaczego nie ma dziewczyny.
Ja postanowiłam ubrać się tak, ponieważ pogoda była bardzo słoneczna a ja uwielbiam jak ciepłe powietrze otula moje ciało.
Idąc przez tłum, aby dotrzeć na swoje miejsc zauważyliśmy Ashley, która rozglądała się na wszystkie strony,
pewnie nas szukała. Zdążyła spojrzeć na jej piękny strój który miała na sobie. Wyglądała prześlicznie, zawsze uważałam że jest ładniejsza ode mnie. Chociaż ona mi powtarzała że chłopcy w szkole zawsze oglądają się za mną, szkoda że żaden do mnie nie podszedł i porozmawiał ze mną.
Westchnienie uciekło z moich ust.
Czas ostatecznie pożegnać się ze szkołą.
Jest godzina 17:00 a Josh z Ashley będą u mnie za godzinę po czym ruszamy do klubu, jestem trochę zdenerwowana ponieważ pierwszy raz będę w takim miejscu. Moi rodzice na początku mieli problem z tym ale po długiej dyskusji i dużej ilości argumentów pozwolili mi pójść był tylko jeden warunek żadnej sukienki mini. Musiałam na to pójść inaczej by mnie nie wypuścili z domu.
Postawiłam na białe rurki ,marynarkę i szpilki położyłam go na łóżko po czym ruszyłam do szafki i wyciągnęłam z niej białą koronkową bieliznę z Victoria's Secret... lubię koronkę nie winicie mnie.
Muszę wziąć relaksującą kąpiel aby się rozluźnić to był ciężki tydzień.
Po kąpieli wtarłam w swoje ciało mój ulubiony balsam o zapachu czekolady i wanilii aż mam ochotę zlizać go z siebie... o Jezu co się ze mną dzieje?
Wyszłam z łazienki w samej bieliźnie podchodząc do łózka aby ubrać wcześniej przygotowany strój.
Spojrzałam na zegarek który leżał na mojej nocnej szafce. - Cholera mam dziesięć minut. - Zaczęłam szybko ubierać się po czym pobiegłam do łazienki aby ułożyć włosy.
- Martha, Josh i Ashley już są! - Krzyknęła moja mama z dołu.
- Już idę - Odkrzyknęłam robiąc ostatnie poprawki przy lustrze. Chwyciłam torebkę z biurka i ruszyłam w stronę schodów.
Na dole w salonie stali moi rodzice wraz moimi przyjaciółmi, Josh wyglądał bosko, pierwszy raz widzę go tak ubranego a Ashley ...Wow brak słów, w moim stroju poczułam się jak zakonnica, a chciałabym chociaż raz poczuć się sexy.
- Hej piękna. - Odezwał się Josh od razu jak mnie zobaczył posyłając mi ciepłu uśmiech.
- Hej przystojny. - Odpowiedziałam,nie chciałam być dłużna, lubię jego komplementy.
- Ej a ja to co?- Odezwała się Ash, z nadąsaną miną.
- Ash wyglądasz ślicznie. - Podeszłam do niej i ją przytuliłam.
Spojrzałam na rodziców, stali i obserwowali nic nie mówiąc. Odkąd wróciłam że szkoły byli nieobecni i małomówni .
- Mamo,Tato wszystko w porządku. -Spojrzałam na nich. Moja mama wymusiła uśmiech ,podeszła do mnie i mnie mocno przytuliła. Stałam oniemiała,co się z nimi ostatnio dzieje? Zaczęli się tak zachowywać kiedy powiedziałam im o tym tajemniczym chłopaku z centrum.
- Uważaj na siebie kochanie. - Powiedziała pocierając moje plecy. - Kocham cię.- Pocałowała mnie w policzek. Odeszła na bok robiąc miejsce dla mojego ojca. - Wyglądasz pięknie moja dziewczynko. - Wziął moją rękę i zakręcił mnie dookoła. Zaczęłam się śmiać. Przytulił mnie szepcząc mi do ucha. - Baw się dobrze kochanie, bądź bezpieczna. - Tak jak moja mam pocałował mnie w policzek mówiąc że mnie kocha.
Josh i Ashley pożegnali się z nimi po czym wyszliśmy z domu idąc w kierunku samochodu Josha.
- To było dziwne.- Powiedział Josh a Ash przytaknęła. Tak to było.
Dlaczego mam wrażenie że to było pożegnanie?
WoW to było jedyne słowo które przyszło mi do głowy kiedy weszliśmy do klubu, głośna muzyka, kolorowe światła i tańczący ze sobą ludzie.
Rozejrzałam się i zauważyłam dużą ilość osób z mojej szkoły. -Gotowa aby zaszaleć. - Krzyknął Josh
- Tak.- Odkrzyknęłam ponieważ głośna muzyka uniemożliwiała nam normalną rozmowę.
- Chodźcie do baru, zamówimy coś do picia - Krzyknęła Ash ciągnąc mnie za sobą.
- Czas świętować. -Wiwatował mój przyjaciel. Zaczęłam się śmiać, nie widziałam tej strony Josha, był wyluzowany i szczęśliwy.
- Co chcesz do picia .- Zapytała Alshley kiedy dotarliśmy do baru.
- Sok pomarańczowy. - Odpowiedziałam od razu. - Pączuś daj spokój, mieliśmy się bawić, a ty chcesz pić sok pomarańczowy. - Wtrącił się Josh.
Nie to że nie piłam alkoholu wcześniej, miałam dobrą lekcję, zaraz wam wytłumaczę... kiedy byłam u Ash na Pidżama Party upiłyśmy się jak świnie, a ja następnego dnia rzygałam jak kot nie wspominając że miałam kaca mordercę. Na samo wspomnienie o tym, przeszedł mnie dreszcz.
- Josh daj jej spokój ,nie każdy ma taką tolerancje na alkohol jak ty. -Powiedziała Ash uderzając go w ramię.
- Boże, co wy macie z tym biciem mnie? -Zapytał, pocierając obolała miejsce.
- Bo jesteś kretynem.- Odpowiedziała przewracając oczami. To zabawne oglądać ich argumentowanie, nie szczędzą sobie szczerych słów.
Tańczyliśmy, śmialiśmy się to było dla mnie coś nowego i podobało mi się, aż do czasu kiedy zachciało mi się siusiu. W sumie nie dziwię się po ilości soku co wypiłam.
- Ash Idę do łazienki. -Krzyknęłam do ucha mojej przyjaciółki.
- Iść z tobą. -Zapytała, zatrzymując mnie. -Nie zaraz będę z powrotem. -Odpowiedziałam po czym zaczęłam przedzierać się przez tłum w stronę toalety.
Wychodząc z łazienki wpadłam na kogoś i o mało co bym nie upadła na tyłek, gdyby nie silne ramię które powstrzymało mnie od tego. -Hej, uważaj bo zrobisz sobie krzywdę. -Odezwał się nieznajomy. Podniosłam głowę i zobaczyłam tego samego chłopaka którego spotkałam w centrum.
- Umm dziękuje za uratowanie mnie od upadku.- Powiedziałam lekko drżącym głosem.
- Nie ma sprawy. - Odpowiedział niezręcznie drapiąc się po karku.
Nie wiedziałam jaki i kiedy ale chłopka był zbyt blisko mnie. Zbliżył się jeszcze bardziej, szepcząc mi do ucha..
-Przepraszam. - Chciałam zapytać za co mnie przeprasza, ale nie zdążyłam ponieważ... wszystko zrobiło się czarne.
_______________________________________________________________________________
Co się stało z nią?
O MG Kim jest ten chłopka i co zamierza zrobić z Marthą/ Isabellą?
______________________________________________________________________________
Dziękujemy za komentarze i ponad 5.000 wyświetleń!!! To jest niesamowite!!
I teraz jedna sprawa!
TO JEST SKIEROWANE DO OSOBY KTÓRA PISAŁA NA ASK'A Z ANONIMA!
NIE WIEM SKĄD PRZYPUSZCZENIA ŻE FABUŁA TEGO OPOWIADANIA JEST ŚCIĄGNIĘTA Z JAKIEGOŚ FILMU!!
MIEJ K***A NA TYLE ODWAGI ABY NIE PISAĆ Z ANONIMA JEŚLI MNIE O COŚ OSKARŻASZ!!
INNE OPOWIADANIA MOŻE SĄ NA PODSTAWIE FILMÓW LUB KSIĄŻEK.. TAK CZYTAŁAM TAKIE .. ALE NIE MOJE!
PROWADZĘ TO OPOWIADANIE Z POMOCĄ @Claudiaa95 ,DZIELIMY SIĘ POMYSŁAMI I NIE MUSIMY ZŻYNAĆ.
JEŚLI TOBIE SIĘ NIE PODOBA TO OPOWIADANIE, NIKT CIĘ TU NIE TRZYMA!
A TO CO MYŚLISZ MAM TAM GDZIE SŁOŃCE NIE DOCHODZI ! :)
Dziękujemy tym co są i tym którzy nadal przybywają :)
Do następnego!
E&C
#Muchlove
xx
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Nasze opowiadanie znajdziecie także na Justin Bieber Fan Fiction PL
Subskrybuj:
Posty (Atom)